niedziela, 5 czerwca 2011

śpiący weekend

Nad jeziorem chmury i deszcze, więc Jędrek przytomnie poleciał do Warszawy świętować ślub Mai i Andrzeja i ogólnie pławić się w warszawskim dobrobycie. Ja utknęłam na kosmicznie nudnym warsztacie z pisania scenariuszy do komiksów, a w weekend nadrabiam zaległości w spaniu. Exiting! Powinnam zacząć pracować nad projektem dyplomowym (koniec szkoły za 3 tygodnie!), więc oczywiście wypracowałam system uników: łażenie po opuszczonej wiosce po deszczu, oglądanie telewizji (nadrobiłam wreszcie Jestem Miłością  i Pannę Tutli-Putli), czytanie komiksów (Gipi!!!)... Posunęłam się nawet do pieczenia ciast, co mi się wcześniej nie zdarzało. Ciasta?? Gdzie jest moja przypinka od Judyty, z napisem "Enough of this fifties housewife bullshit"?





















PS. wczoraj  włócząc się po wiosce znalazłam tablicę, wedle której zezwolenie na łowienie ryb w Lago Maggiore - z którego Jędrek skwapliwie korzysta - przyznał mieszkańcom Angery król Hiszpanii. W 1623 roku. Hehe.