środa, 7 grudnia 2011

środa, 16 listopada 2011

burek

aaak! zapomniałabym!! od soboty mamy nad jeziorem nowego współlokatora. to była miłość od pierwszego wejrzenia. był trochę przykurzony, kosztował 5 euro i nie mogliśmy się oprzeć jego subtelnemu urokowi.



(na tym samym targu był też dorodny wypchany lis - lub też, jak głosiła etykietka, "volpe imbalsamata" - ale kosztował 40 euro. phi! za taką cenę moglibyśmy mieć 8 porcelanowych psów).

pizza pinup

takie pudełko jeszcze nam się nie trafiło!

























poza tym wszystko dobrze. studio armad'illo (mamy wreszcie nazwę!) działa pełną parą. w zeszłą środę było oficjalne otwarcie, tort, szampany i grube ryby. mam nadzieję, że w miarę szybko podbijemy mediolan. ole!

środa, 2 listopada 2011

caminata popular

poniedziałek i wtorek w parku narodowym Val Grande, który szybko staje się naszym ulubionym miejscem w okolicy, ale też chyba jednym z ulubionych w ogóle. dwie spore wycieczki, z czego pierwsza w śniegu po kolana. dwa prawie-zdobyte szczyty. jeden atak paniki na przełęczy (mam coraz gorszy lęk wysokości niestety, w tatry już chyba nie będę mogła iść). na pewno wrócimy wiosną, jeszcze sporo szlaków do przejścia.







środa, 19 października 2011

środa, 12 października 2011

październik.



no więc najnowsze wiadomości są takie, że lato nie chce się skończyć. to znaczy wieczorami jest juz chłodno, a w niedzielę nawet odpaliliśmy kominek pierwszy raz tej jesieni, ale.. 27 stopni w ciągu dnia? błękitne niebo? szaleństwo!
picie wina nad jeziorem niestety się skończyło, bo dwa tygodnie temu nasi znajomi od picia wyprowadzili się bezpowrotnie do amsterdamu. nowych znajomych jeszcze nie znaleźliśmy. przynajmniej dzięki temu sporo nadgoniłam z robotą..
jako niepijący, ostatni weekend spędziliśmy aktywnie, w parku narodowym Valgrande. godzina samochodem od Angery, trochę wspinania się, i można podziwiać takie widoki:



tak, to na horyzoncie to Apeniny. jakieś 200 km od nas. cool, huh?


środa, 7 września 2011

witaj jezioro


no i kolejny sezon nad jeziorem zaczyna się. jędrek co prawda z jakiegoś powodu zaczyna go w oslo, ale zaraz się poprawi, mam nadzieję. na razie gorąco, choć pod nogami coraz więcej kasztanów a jaszczurki w ogrodzie robią się niemrawe. wszyscy w wiosce są w fazie "to ostatnie dni lata!";  codziennie chodzimy się kapać, a o zachodzie słońca popijamy wino i spoglądamy na chmury. średnio to wpływa na moją wydajność, niestety (pod koniec września muszę złożyć moje pierwsze prawdziwe rysownicze zlecenie, aj!). na razie pracuję (ekhm) w domu - w mediolanie czeka świeżo pomalowane i częściowo umeblowane studio, ale oficjalnie inaugurujemy w przyszłym tygodniu, kiedy cała ekipa stawi się w mieście. jest nas dziewięcioro, i nadal nie mamy nazwy.  forza illustratori!
z nowości ogrodniczych: pod naszą nieobecność krzaki pomidorowe wyrosły ogromne, i wydały jadalne owoce, więc super. niemal wszystko inne uschło. jako tako trzymają się ogórki i papryka, ale nie wyrosło na nich jeszcze nic co nadaje się do jedzenia. tak czy inaczej, pierwsze ogrodnicze koty za płoty.
over&out! miłego dnia!


niedziela, 7 sierpnia 2011

wtorek, 2 sierpnia 2011

niedziela, 5 czerwca 2011

śpiący weekend

Nad jeziorem chmury i deszcze, więc Jędrek przytomnie poleciał do Warszawy świętować ślub Mai i Andrzeja i ogólnie pławić się w warszawskim dobrobycie. Ja utknęłam na kosmicznie nudnym warsztacie z pisania scenariuszy do komiksów, a w weekend nadrabiam zaległości w spaniu. Exiting! Powinnam zacząć pracować nad projektem dyplomowym (koniec szkoły za 3 tygodnie!), więc oczywiście wypracowałam system uników: łażenie po opuszczonej wiosce po deszczu, oglądanie telewizji (nadrobiłam wreszcie Jestem Miłością  i Pannę Tutli-Putli), czytanie komiksów (Gipi!!!)... Posunęłam się nawet do pieczenia ciast, co mi się wcześniej nie zdarzało. Ciasta?? Gdzie jest moja przypinka od Judyty, z napisem "Enough of this fifties housewife bullshit"?





















PS. wczoraj  włócząc się po wiosce znalazłam tablicę, wedle której zezwolenie na łowienie ryb w Lago Maggiore - z którego Jędrek skwapliwie korzysta - przyznał mieszkańcom Angery król Hiszpanii. W 1623 roku. Hehe.



niedziela, 15 maja 2011

no no

niby dziki naród ci włosi, ale bób jedzą.

plony




 no dobra, nic jeszcze nie zebraliśmy, ale wszystko w ogrodzie kiełkuje i rośnie, i cieszy serce dziecka wychowanego w mokotowskim bloku.

 
 pomidory w cieniu rododendrona


 papryka i ogórki


a już zaraz  - jaśmin i hortensje!

pod ziemią jeszcze cukinia, słoneczniki i rzodkiewka. powoli wschodzą szczypiorek i pietruszka. jupi!

niedziela, 8 maja 2011

144 godziny w warszawie

    fotodziennik z ostatniej podrozy do waw jest tu

Dzień świąteczny

Dzisiaj we Włoszech Festa della Mamma. Tutaj, nie jak w Polsce, święto jest ruchome i przypada zawsze na drugą niedzielę maja. Podstawowym prezentem dla mam są oczywiście kwiaty. Co uważniejsi czytelnicy naszego dziennika i słuchacze naszych włoskich opowieści winni natychmiast wyrazić zdziwienie, wszakże we Włoszech niczego w niedziele kupić się nie da. Na to jednak włosi znaleźli sposób organizując w ten sam dzień Festę dei Fiori. Ulice były więc pełne straganów z kwiatami, ale nie ciętymi, tylko doniczkowymi w rozmiarach raczej ogrodowych. Niektóre z nich były naprawdę przepiękne i wszystkie bardziej zaawansowane w rozwoju niż te w naszym ogrodzie. Teraz już wiemy dokładnie co i jak zakwitnie u nas w ciągu najbliższych dni.


Z okazji Festy,  wszystkie podwórka na naszej ulicy były pootwierane. Przygodą dla nas było wejście na zawsze szczelnie zamknięte podwórko, które sąsiaduje z naszym ogrodem, ale oddzielone jest od niego wysokim murem. Była to też dla nas okazja, żeby zobaczyć naszą kamienicę i korony drzew w ogrodzie z nieznanej dotąd perspektywy. I tak odkryliśmy powód dla którego nasz pokój gościnny jest taki zimny. Mianowicie ściana budynku nie jest ściana zewnętrzna, ale wewnętrzna, bo kamienica była pierwotnie większa. Zobaczyliśmy też niczym nie osłonięte drewniane stropy, kolo których prawdopodobnie woda wsiąka w ścianę i powoduje, że żadna farba nie chce się jej w pokoju trzymać.


Nieznana dotąd ściana naszej kamienicy.
Korony naszych drzew i daszek na drzwiami wyjściowymi do ogrodu.

Odkryliśmy też, że pod naszym mieszkaniem jest piwnica, do której co najmniej jedno z wejść jest z sąsiedniego podwórka. Pytanie teraz, czy jest jakieś tajemnicze polączenie z naszym mieszkaniem. Juz dawno odkryliśmy, że na tylnej ścianie naszego kominka jest przytwierdzona stara metalowa plyta, za ktorą na pewno jest jakiś korytarz. Jeszcze mamy czas, żeby to odkryć.

niedziela, 1 maja 2011

pracowity weekend

korzystamy z pierwszego od dawna wolnego weekendu i nadrabiamy zaległości w pracach domowych. po pierwsze, lampa:
























...i voila! żyrandol w jadalni gotowy. pomysł - z internetu. inicjatywa - zosia, projekt i wykonanie - jędrek.
czas instalacji: jakieś 4 godziny.

lampa za dnia...




































i w nocy (jeszcze w trakcie instalacji):

środa, 27 kwietnia 2011

spowro

szkoda ze nie mozna wklejać zapachów na bloga, bo jedrek wstawił właśnie do pieca jakis spinach surprise i trudno sie na czymkolwiek skoncentrować. yum!
tymczasem zaraz beda jakies fotorelacje, bo od ostatniego wpisu sporo sie dzialo, bolonia, amsterdam, chamonix i warszawa... tylko sie ogarniemy trochę. pozdr znad jeziora!

sobota, 12 marca 2011

psy przebrane za psy

w zeszłą niedzielę wybraliśmy się na małą wycieczkę... na drugą stronę jeziora. przy okazji jędrek PIERWSZY RAZ W ŻYCIU płynął statkiem po lago maggiore. niesamowite ale prawdziwe.


Wysiedlismy w Intrze, wypiliśmy obowiązkową kawę, i mieliśmy ruszać dalej, ale...
mieszkańcy Intry wydali się nam cokolwiek ekscentryczni, i postanowiliśmy zostać.
Tak! Trafiliśmy w sam środek prowincjonalnego karnawału. Wsrod naszych faworytow: 
mały chłopiec z klasą, para dalmatyńczykow,

i garibaldi na konio-rowerze (ktory swoją drogą trzeba bedzie kiedys zbudowac).

Tak się bawi lago maggiore!


sobota, 5 marca 2011

włoski supermarket

a w nim moje ulubione opakowania. tak, mam ulubione opakowania, so what!
dzis stylowe pomidory casar:


 
 ciąg dalszy nastapi.