poniedziałek, 31 stycznia 2011

a dzisiaj w szkole


jak wywrzeć piorunujące wrażenie na dwudziestce włochów:

  
żeby było jasne - wszyscy byli zachwyceni! a kotlety smażył wczoraj jedrek.

niedziela, 30 stycznia 2011

wiecej sztuki!


Tym razem było naprawdę kulturalnie - w czwartek wycieczka do otwartego niedawno Museo del Novecento na Piazza Duomo. Z zewnątrz faszystowska architektura lat 30-tych, a wewnątrz, jak na Włochy, niezłe bajery - przeszklona spiralna klatka schodowa, podświetlane szafki na bagaże, no i włoska sztuka XX wieku. Ludzie się śmieją, że to biedna wersja  guggenheima, ale wszyscy sa zgodni, ze klimat polityczny na wiecej i tak nie pozwala. Więc nie narzekamy tylko zwiedzamy. 

Kolekcja jest naprawdę spoko (nawet jesli nie wskazują na to miny zwiedzających), ale najfajniejsze są różne przeszklenia przez które można ogladac miasto dookoła. Naprawdę dobrze pomyślane ("no po prostu jak nie we Włoszech!", emocjonował sie Giacomo, nasz prof od semiotyki), i Mediolan z góry jakiś taki ładny. Plus do końca lutego zwiedzanie za darmo!

 
A wieczorem tego samego dnia koncert Godspeed You! Black Emperor. Mimo ponurej nazwy grają pięknie i chcę więcej.

wtorek, 25 stycznia 2011

sztuka i jezioro

Ponieważ niektórzy domagają się mniej nart, a więcej kultury i sztuki na blogu, sfotografowalam dziś dwie (i chyba jedyne) galerie w naszej wiosce. Obydwie na naszej ulicy.   

Jest więc opcja sacrum (icone! viae curcis! dipinto a mano "tipo affresco!"):



...i opcja profanum (tu pod obrazami nie ma komentarzy odautorskich, jest za to spora dawka psychodelii):




Sama nie wiem, która jest bardziej niepokojąca.

A na koniec biurko prawdziwego Twórcy:

 
Bystre oczy dostrzegą:  udaną kopię vermeera, kolekcję biletow miesięcznych na lombardzkie pociągi regionalne, but narciarski lewy, i wiele innych ciekawych przedmiotów.
 

niedziela, 23 stycznia 2011

spokój


wczoraj znowu narty, znowu w val d'aosta - tym razem champoluc. cala dolina jest po prostu przepiękna - trzeba się tam kiedyś wybrać na wędrówkę. 
a dziś spokojna, ponarciarska niedziela - macchiato nad jeziorem, garnek zupy z pieczonych bakłażanów i makaron z radicchio.
wykonujemy prace fizyczne (jędrek porąbał stos drewna do kominka) i umysłowe (kończę tłumaczenie, więc praca na akord dziś, bo w tygodniu nie mam kiedy).
przydałoby się tylko trochę jogi zeby rozluźnić zesztywniałe od wczorajszego wysiłku mięśnie.

niedziela, 16 stycznia 2011

snooker-obsessed

a oto, jak jedrek spedza niedzielne wieczory:



















zaczynam sie martwić.

sobota w gressoney

od tygodnia, niemal 24 godziny na dobę, lombardię spowija gęsta mgła, więc wczoraj uciekliśmy na 3000 metrów żeby zaznać trochę słońca... było warto. niech żyje Monte Rosa (o świcie naprawdę Rosa, coś niesamowitego) i jej południowe, miłe narciarzom stoki! 

sobota, 8 stycznia 2011

zima i niezima


Ładna zima? Trwała niestety tylko jeden dzień, i to jeszcze przed świętami.  Kiedy we wtorek wylądowaliśmy na Malpensie, było ponuro i deszczowo, a w domu było niecałe 14 stopni. Na szczęście po 4 dniach grzania dobiliśmy do 18, więc jest wporzo. 


6 grudnia mogliśmy za to obserwować zwyczaje tubylców - nad jeziorem rozpalili wielkie ognisko. Niestety nie udało nam się ustalić dlaczego. Mieliśmy nadzieję, że może będą skakać przez ogień albo chodzić po rozżarzonych węglach, ale ostatecznie postali kilkanaście minut i rozeszli się do domów jeść wielbłądy z ciasta, które tego dnia sprzedawała każda cukiernia. Phi!