niedziela, 19 grudnia 2010

Być na czasie

Posty postami, ale nie zaszkodzi, abyście niezależnie od naszych wpisów wiedzieli, co się dzieje nad Jeziorem. Dlatego też od dziś, w "Oku na jezioro", możecie 12h na dobę podglądać, jak wygląda nasze jezioro. Na przykład dziś, już nie tak pięknie świeci słońce, jak wczoraj...

środa, 15 grudnia 2010

no niech go licho!

po wczorajszym feralnym głosowaniu zdesperowani mieszkańcy Lombardii demonstrują bezpośrednio na torach kolejowych na trasie lago maggiore - mediolan.  jechalam do szkoły dwie i poł godziny.
berlusconi!! ustąpże wreszcie! choćby przez wzgląd na punktualnośc pociągów regionalnych.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

jet-setting



Korzystajac z paru wolnych dni oraz z tego, ze moje zapalenie oskrzeli chwilowo ucichlo (by dac czadu ze zdwojona sila kilka dni pozniej), wybralismy sie w odwiedziny do Marysi, do Padwy. Z radoscia skonstatowalismy, ze pogoda w Veneto jest zimą jeszcze gorsza niż w Lombardii. We mgle (dodajacej miastu tajemniczego uroku) i deszczu (hm) łazilismy po ulicach i podziwialismy place i bazyliki. Dodawaliśmy sobie animuszu Spritzem (to jedna z tych rzeczy Made in Italy ktorej sława nalezy sie znacznie bardziej niz jakims okropnym dzinsom armani. Niech zyje spritz!). No i zalapalismy sie na jedno z najlepszych dań roku 2010, czyli risotto z dynią autorstwa Marysi. Wrócimy na pewno, bo a. chcemy jeszcze przyjrzec sie Padwie przy dobrej pogodzie, b. przegapilismy freski Giotta (!!), c. musimy koniecznie powtorzyc Polski Wieczor Tematyczny napedzany winem z kranu z pobliskiej cantiny. Dzieki M!!








niedziela, 5 grudnia 2010

czwartek, 2 grudnia 2010

roboty

W ostatni weekend przeprowadziliśmy w mieszkaniu kolejny etap robót konserwatorsko-naprawczych. Tym razem Akcja Przedpokój. Najpierw - precz z grubą warstwą pajęczyn, i z posępną Ścianą Gwoździ zostawioną przez poprzednią lokatorkę. Potem malowanie.

To korytarz przed (przy czym jakos atrakcyjnie wyszedl na tym zdjęciu, w rzeczywistości był znacznie bardziej ponury i żółty):

W trakcie:

(zapomnialam, że szarozielony będzie gryzł się ze wściekle niebieskimi drzwiami, ale pal sześć. I tak jest lepiej)


I po:

(gustowna mapa okolic prosto od Touring Club Italia, rocznik '50 coś)


(na honorowym miejscu - zegar PKP)

Finito! Przyjemnie zyskać kolejny kawałek własnej przestrzeni.

środa, 24 listopada 2010

milano update



















To nie nasze mieszkanie, niestety, tylko kawałek fajnej wystawy speców od asemblażu, duetu James Plumb. Tym razem wycieczka w czasie wolnym własnym, nie ze szkołą, choć ze szkolnymi znajomymi (ha! mam znajomych!!).










































Miejsce: Spazio Rossana Orlandi, kolejne małe odkrycie. Bardzo fajna przestrzeń wystawowa, plus dwa pietra sklepogalerii, taka ikea dla designerów:



















Cool, innit? Wszystko oczywiście kosztuje od kilkuset euro wzwyż, ale dużo fajnych pomysłów do podrobienia w domu. Idealny projekt na deszczowy weekend:



















Poza tym nienajgorzej, po dwóch tygodniach przestało wreszcie lać. Słońce nad Lombardią, shocker! W szkole bardzo fajny workshop z akwareli z dwójką szalonych Rosjan. Może pod koniec tygodnia wrzucę jakieś efekty.

niedziela, 14 listopada 2010

Romain noir de Toulouse

Dzisiaj w pobliżu Eglise St-Aubin w Tuluzie widziałem Czarnego Romana. Właściwie jego skrzyżowanie z Jackiem Dehnelem. Ubrany był cały na czarno, jak to Roman, ale na głowie miał dostojny cylinder a pod pachą elegancką laskę. Dość dziwnie się zachowywał chodząc po Boulevard Michelet raz w jedna raz w druga stronę, podczas gdy ja podziwiałem architekturę kościoła St-Aubin. W pewnej chwili zaprzestał przechadzek i zatrzymał się pod bankomatem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że potem znów zaczął okrążać plac i zatrzymywać się kolejno przy trzech rożnych bankomatach. Ciekawe, w którym banku Roman ma konto...

środa, 10 listopada 2010

dary jesieni

Tajemnicze drzewo owocowe w naszym ogrodzie ostatecznie okazało się...



















pigwą.

















Przyjmujemy zapisy na konfitury.


Musimy tylko zaopatrzyć się w odpowiednio dlugi kijaszek do strącania owoców!

ps. zdjęcie numer 2 (to a la caravaggio) by patrycja 0.-s.

piątek, 5 listopada 2010

Inne Miasto



















Wyprawy do Mediolanu w ramach zajęć z historii sztuki to jedna z najfajniejszych rzeczy w mojej szkole. Zaglądamy do miejsc, których nie ma w przewodnikach, i poznajemy fascynującą historię miasta, które wcześniej wydawało mi się głośne, chaotyczne, bez charakteru, za to pełne denerwujących włochów w błyszczących puchowych bezrękawnikach. Tymczasem za niepozornymi fasadami kryją się często niesamowite widoki.

W zeszłym tygodniu kontynuowalismy wątek turpistyczny - po cmentarzu Monumentale przyszedł czas na barokowe Ossarium, kaplicę w całości wyłożoną czaszkami i piszczelami, za to tak pięknie, jak to tylko Włosi potrafią. Jak trafnie rzecz ujmuje Wikipedia, "il senso macabro si fonde propriamente con la grazia del rococò". Bylismy w środku jedynymi gośćmi, i ucięliśmy sobie miłą pogawędkę z woźnym.



















Czaszki na ossarium zaczęto odkładać już w średniowieczu, dzielnica, w której stoi kaplica i przylegający do niej kościół, znajdowała się wówczas poza murami miasta, tak samo, jak pobliski lazaret. akurat szalała La Peste, więc materiału na budowę nie brakowalo.



















Teraz kaplica znajduje się jakieś 5 minut spaceru od Duomo, więc w samym centrum miasta. Placyk, przy którym stoi, mimo, że tuż przy ruchliwej via Larga, jest cichy i spokojny.

piątek, 29 października 2010

ups

Wybaczcie przerwę w nadawaniu! to był tzw. busy week. szkola, praca, i super-Gosc warszawsko-kanadyjski czyli Angela. Niestety dokumentacji fotograficznej z wizyty goscia brak :) Rozrywki mieliśmy typowe - wino, pizza, herbata z mlekiem i przysypianie przy kominku.






































W czwartek byłysmy z Angela na La Pulce,
czyli najlepszym targu staroci w okolicy..
To część zdobyczy.















niedziela, 24 października 2010

zupa

a ja za to ugotowałem wartą powtórzenia czosnkową zupę. nie wiem czemu, ale przypominała w smaku zupę grzybową, mimo że koło grzybów nawet nie leżala... uwielbiam grzybową :)

SKŁADNIKI:
26 nieobranych  i 18 obranych ząbków czosnku
2 łyżki oliwy z oliwek
2 łyżki masła
2 i 1/4 szklanki cebuli pokrojonej na plasterki
półtorej łyżeczki posiekanego świeżego tymianku
3 i 1/2 szklanki bulionu

pół szklanki śmietany 
pół szklanki startego parmezanu 
cytryna

Przepis jest prosty. Najpierw trzeba upiec (pod przykryciem!) nieobrane ząbki czosnku wymieszane z oliwą, popieprzone i posolone w 180 stopniach. Zajmuje to około 45 minut i dobrze pare razy w trakcie pomieszać.  Upieczone i ostygniete zabki trzeba potem obrac.


W rondlu rozgrzać masło, dodać cebulę i tymianek  i zeszklić. Dodać upieczony czosnek i 18 obranych (świeżych) ząbków czosnku i smażyć jeszcze 3 minuty. Zalać bulionem, przykryć i wolno gotować przez 20 minut. Następnie ostudzić trochę i zmiksować na krem. Dodać śmietanę i doprawić solą i pieprzem.


Ser podzielić i wsypać do czterech misek. Zalać gorącą zupą i każdą porcję skropić sokiem z ćwiartki cytryny.


Smacznego!